Translate

czwartek, 28 maja 2015

Sylwestrowa noc ( Znalezione w odmętach zapomnienia )





Sylwestrowa noc – na trzeźwo, nie licząc nikotyny, kawy i herbaty. Dawno nie czułem się tak dobrze w tym stanie, choć wychodziły ze mnie różne „demony”. Doznawałem pokus cielesnych, alkoholowych, lecz odrzuciłem to w sobie, albo raczej nie wybrałem. Dusiła mnie też tęsknota za ukochaną osobą i świadomość afektycznych „potrzeb” bliskości, czułości, namiętności, kobiecej energii którą ciężko mi z siebie wydobywać.

Nie sądziłem, że będzie to aż tak trudne – pół roku bez ukochanej osoby; że jest aż tyle aspektów związku, które dzielimy z drugą osobą.

Poszedłem z siostrą na wzgórze Andersa, która po tym wieczorze jest na mnie obrażona. Za bardzo przekroczyło to jej strefę komfortu. Wejście na wzgórze i świszczące i spadające koło nas fajerwerki. Tłum wśród ostrzału. Pijany tłum.

Ryzyko było, ale niewielkie i skalkulowałem je. Dla niej jednak było to za dużo i dostarczyłem jej zbyt silnych emocji ( ja w tym czułem się względnie komfortowo, choć z drugiej strony byłem czujny, bo wiedziałem że jest pod moją opieką ). Zamknęła się w sobie, nie złożyła życzeń, nie chciała się do mnie odzywać w drodze powrotnej. Mam nadzieję, że gdy się uspokoi będzie mimo wszystko miło wspominać te piękne ( choć głośne ) wybuchy i widoki. Oczywiście jak się okazało nie pomyliłem się co do stopnia ryzyka – nic nam się nie stało. Można powiedzieć, że staliśmy w 2-3 rzędzie wydarzeń.

Ja bardzo potrzebuję silnych bodźców, bycia na krawędzi „wiedzenia”, gdzie świat jest nieprzewidywalny i przez to żywy, bo inaczej życie staje się dla mnie nudne – to jakaś trauma po podróżnicza. Niby mogę żyć w „realnym” świecie, a z drugiej strony jest to cholernie nudne – nie ma tej codziennej stymulacji jaką przeżywa się w podróży.

Nie chcę zmarnować tego roku i czekać na „lepsze czasy”, na kolejną wyprawę, na powrót Iwony itd. Nie o to chodzi w życiu ( mężczyzny ) aby czekać, ale by działać, eksplorować, doświadczać – pasja, przygoda, ekscytacja. Stawiać sobie jak najwięcej wyzwań, przekraczać w nich siebie, bez oglądania się wstecz i rozdrapywania dawnych ran; użalania się nad sobą.


Owszem uwikłany jestem w pewne zależności – praca, obowiązki etc. Z drugiej strony dalej mogę dokonywać wyborów, dążyć do spełniania marzeń ( bo jak nie to... to co? ) i realnie kroczyć w tym kierunku w miarę możliwości, które mam obecnie, a nie tych które mógłbym mieć.

Czas marzyć i jednocześnie realnie stąpać po ziemi. Kochać mimo bólu nie licząc na nic w zamian


Park Andersa. Sylwestrowa noc 2014 / 2015 r.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz