Człowiek upada,
gdy wydaje mu się, że jest silny. Wczoraj tego doświadczyłem i
dziś mam „syndrom dnia poprzedniego”. Głupio mi bo zawaliłem
na wielu płaszczyznach.
Wydawało mi się,
że jestem silny, że panuję nad nikotyną i alkoholem. Czułem, że
mam dużo sił, kondycja wzrosła znacznie. Zbudowałem wokół
siebie autorytet, nakreśliłem płaszczyznę dla nowych odbiorców
(tego co aktualnie robię – byli tego częścią) i wszystko runęło
jak domek z kart. Jednym dmuchnięciem konstrukcja się zawaliła.
Dziś tylko chcę
być sam. Przetrawić to. Czy wyciągnę tym razem wnioski, czy
następnym razem postąpię świadomie, czy znów będę się łudził
i oszukiwał?
Gdzieś zagubiłem
sedno wędrowania, delektowania się przestrzenią i jej pięknem.
Szlak przez Karkonosze z jednej strony jest mistyczny, a z drugiej
zbyt „ugłaskany” dla turystów i przez nich masowo uczęszczany.
Zewsząd słychać głosy, rozmowy. Mam jedynie krótkie chwile bycia
samemu.
Czas inaczej tu
płynie i wszystko jest zawieszone w tej ogromnej przestrzeni.
Dobrze, że schodzę dziś z Karkonoszy, bo chcę odpocząć od ludzi
i ich ciągłego gadania.
Czuję,że yerba
zaczyna krążyć w mych żyłach. Czas się podnieść i ruszyć w
tą przestrzeń, pamiętając jednak ten dzień upadku
Karkonosze
(okolice schroniska „Odrodzenie”) 26.06.2015r.