Translate

środa, 20 stycznia 2016

Kawa z food truck'a

Jutro wigilia. Siedzę przed domem mojej babci przy stoliku „food truck’a”. Jest ciepło jak na końcówkę grudnia ( 12°C) – widocznie śnieg (znów) spadnie na następne święta (prorokiem nie jestem, jak widać z perspektywy czasu).


                Przyjemnie jest dawać – zawsze dostawałem od babci jakieś wsparcie, choć nigdy o to nie prosiłem. Tym razem jednak ja byłem w stanie dać coś od siebie i wspomóc w trudnym okresie. Wiem też, że gdybym „oddał całą majętność moją … a miłości był nie miał…” to nic nie byłoby to warte. Patrzę na święta inaczej niż zwykle i wiem, że warto wyjść poza „symbolikę tradycji”; poza schematy dawania i otrzymywania, „liczenia zysków i strat” – nie ma to najmniejszego znaczenia, bo i tak wszystko przeminie, a zostanie tylko to co wieczne ... a co jest wieczne?

Jednostki umierają zostawiając za sobą ślad niczym odcisk stopy na piasku (mniej lub bardziej trwały w kulturze). Zostaje tylko to co ponadczasowe, nieprzemijalne…. Nie chcę używać pojęć, by nie zawężać tego, co nieuchwytne niczym elektrony w  przestrzeni atomowej; światło gwiazd ( które dociera do nas z opóźnieniem miliardów lat). 

Wierzę, że istnieje ponadczasowość, inny wymiar, którego nie da się określić (próby zredukowania wszystkiego do materialistycznego i ateistycznego podejścia są w gruncie rzeczy zwykłą, ludzką ignorancją). 

Wierzę w wieczny początek i wieczny koniec, niczym przemijalność pór roku, które istnieją tylko jako pewne wyodrębnienia – i są i nie są zarazem. 

Wierzę w Miłość jako rdzeń wszystkiego, która jest przepływem życiowej energii. Wierzę w sacrum i profanum jednocześnie.

Wiem, że nie da się uchwycić chwili niczym fotografii …

Wrocław 23. XII. 2015r.