Dziś dopadło mnie zmęczenie –
jakoś tak za szybko. Siedzę sobie koło drogi na skoszonej,
górskiej łące i gotuję wodę na yerbę. Dookoła śpiewają
ptaki, a w dali słychać piejące koguty. Dookoła mnie góry, choć
widoczność w dużej mierze ograniczona jest przez drzewa.
Dwie i pół godziny temu poznałem
Ryszarda – mężczyzna od którego czuć intensywną woń
alkoholową;będący już dziadkiem. Stolarz, murarz u człowiek od
„ciężkich zadań” (jak sam się określił). Zawołał mnie,
gdy siadłem pod sklepem (była dwugodzinna przerwa, co rzadko się w
Polsce zdarza, ale jednak – jak będę miał własny sklep, też na
to się nastawcie, że będę miał przerwy na lunch). Z tyłu była
altana, więc przysiadłem razem z nim, bo chciałem kupić coś do
jedzenia. Rozmawialiśmy z 20min.po czym udaliśmy się do sklepu, a
on pojechał ze swoim kumplem na czereśnie (chwilę przed otwarciem
sklepu dołączył się do nas i zaproponował mu). Zaopatrzyli się
w dwa „czteropaki” i ruszyli. Ja zjadłem drugie śniadanie,
które popiłem piwkiem (myślałem że chwilę jeszcze zostaną więc
wziąłem dla towarzystwa) i poszedłem dalej szlakiem.
Zaskakuje mnie to zmęczenie, bo spałem
dziś bardzo długo – ze 13 godzin. Ciężko mi było się zwlec i
wyczołgać z namiotu. Tracę powoli motywację i zmęczenia zaczyna
we mnie mocno narastać. Następnym razem (o ile będę miał jeszcze
ochotę pieszo podróżować takie dystanse) będę musiał jeszcze
bardziej ograniczyć ciężar plecaka, ale to będzie związane z
dodatkowymi kosztami. Niestety takie rzeczy nie są tanie.
Dziś w planach miałem dojść do
Dusznik Zdroju, choć nie wiem czy dam fizycznie radę, bo zostało
jakieś 3godziny drogi, do tego jest parno jakby miała nadejść
burza. Czas na yerbę. (Finalnie wyszło tak, że doszedłem tam
wieczorem i spałem na okolicznych wzgórzach zaopatrzony w cudownie
smaczną dusznicką wodę).
Góry między Kudową
Zdrój a Dusznikami Zdrój 11.07.2015r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz