Życie tak się przeplata - w jednym momencie ktoś przeżywa radość
i uniesienie całując nowo poznaną kobietę, a osoba przy sąsiednim
stoliku właśnie rozstaje się z kobietą swojego życia. Ja dziś
jestem neutralny i nie ma we mnie emocji. Wibruje we mnie życie. We
krwi krąży nikotyna zmieszana z yerbą. Wyciszyłem umysł mimo
knajpy pełnej ludzi i intensywnej muzyki w głośnikach. Trwam w
bezkresności wibrującego szczęścia, jak osobna planeta w całej
galaktyce. Jestem nikim,bo nawet nie potrafię ogarnąć swojej
fizyczności. jak i wszystkim, bo zakorzeniony w życiu.
Koło
mnie tańczy kobieta, której dałem kiedyś dar swojej seksualności,
próbując skusić mnie ponownie sobą. To też mnie nie dotyczy,
mimo ogromnej energii seksualnej w ciele. Trwam - to najlepsze
określenie jakiego mogę teraz użyć...sam i jednocześnie we
wszystkich. Spowolniłem maksymalnie swoje ruchy i reakcje do
minimum. Biorę głęboki wdech łapiąc woń kadzidełka,które
piękna kobieta przeniosła koło mnie... i wydech, gdzie wszystko co
nietrwałe umiera we mnie. Taki najmniejszy cykl życia i śmierci...
8 styczeń 2011r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz