Czuję się najedzony. To piękne
odczucie, które jednak rozleniwia, a także może stać się
obiektem pożądania.
Podróż uczy przemijalności, a także
tego, że wszystko ma swoje miejsce, czas i przestrzeń; z tym,że te
trzy elementy nie muszą ze
Właśnie zauważyłem fakt zgubienia
sandała. Nie wiem kiedy to nastąpiło, choć na pewno dzisiaj.
Uświadomiłem sobie to 5 min. temu. Tak więc w tym przypadku te
trzy czynniki się nie łączą. Wiem że z punktu widzenia logiki,
to założenie jest błędne, choć dla mojej świadomości nastąpiło
to teraz, mimo że czas, oraz miejsce, nie jest tu określone. Ludzki
umysł potrafi płatać figle. Czy czuję smutek? O dziwo nie, choć
te sandały towarzyszyły mi w podróżach od trzech lat spełniając
zadanie „klapek”.
Podróż uczy „nieprzywiązywania
się” do rzeczy, a jednocześnie szacunku za to,że służą.
Czasami gdy jest taka sytuacja potrafię oddać komuś cokolwiek,
czego potrzebuję, lub zostawić rzecz, której nie używam, a ma dla
mnie wartość sentymentalną. Sprzęt ma wartość fundamentalną w
podróży, ale zawsze jest tylko dodatkiem. Jednak rzeczy, których
się nie używa stają się ciężarem i ich wartość staje się
zerowa (albo nawet ujemna, bo każdy gram noszony na plecach jest
odczuwalny).
Tydzień temu miałem doświadczenie
związane z odczuwaniem przestrzeni jako „pozytywnej lub
negatywnej” i uświadomiłem sobie namacalnie, że jest to jedynie
stan wewnętrzny nie mający nic wspólnego z rzeczywistością
zewnętrzną. Co się stało?:
Siedziałem sobie pod wiatą
biwakową, gotując wodę na Yerba Mate. Miałem ostatnią porcję
tego zioła, więc chciałem wyciągnąć z niego jak najwięcej.
Akurat tego
W którymś momencie spojrzałem w
miejsce, z którego dochodziło brzęczenie owadów. Przeszył mnie
lęk. Na chwilę, aż mnie zmroziło w środku. Półtora metra od
mojej głowy, pod wiatą, było gniazdo os. Niezbyt wielkie, ale
jednak papierowe gniazdo os, do którego ciągle wlatywały i
wylatywały owady. Przestałem czuć się komfortowo w tym miejscu.
Chwilę wcześniej skończyłem pisać i miałem zabrać się za
kolejne rzeczy. Szybko zmieniłem zdanie. Powoli zebrałem swoje
rzeczy z ławy i stołu (by nie ryzykować, że osy wezmą mnie za
zagrożenie) i wyszedłem na zewnątrz, gdzie też były miejsca do
siedzenia (nie siedziałem tam, bo wiało, a gotowałem wodę na
gazie, a do tego słońce mocno świeciło i ograniczało widoczność
na laptopie).Tam też nie czułem się komfortowo. Doszło do mnie
to, że tak naprawdę nic się nie zmieniło. Osy nie pojawiły się
nagle, a jedynie moja świadomość, że tam są zmieniła odczuwanie
chwili i odbiór rzeczywistości. Zagrożenie było takie samo
wcześniej (a nawet większe było wcześniej, bo nieświadomie
mogłem coś zrobić, co by je rozjuszyło.
Podróżowanie daje
więcej przestrzeni na obserwację, choć z początku wiele się
zaciera przez odczucia, stany emocjonalne i fizjologiczne, oraz
poprzez utożsamianie się z pewnymi emocjami, lub oczekiwaniami.
Człowiek powoli zaczyna obserwować, potem rozumieć określone
przeplatanie się „zjawisk”. Wszystko przemija, a jednocześnie
jest cykliczne. Pojęcie „liniowości czasu” staje się powoli w
tym „świetle” absurdalne. Wszystko jest cykliczne, przy
odpowiednim punkcie odniesienia.
Siedząc na górze
i obserwując wioski, oraz miasta pięknie zmienia się perspektywa.
Po krótkiej chwili widać zasięg cywilizacji. Widać przestrzenie
użytkowe, mieszkalne, rolnicze, leśne. Widać zasię człowieka, a
także to co uznał z czasem za mało wartościowe. Osady – małe
wycięte w lesie przestrzenie (nad rzekami,potokami), na których
człowiek zaczął coraz bardziej odgradzać się od zewnętrza, od
natury, która bywa uciążliwa, lub groźna. Małe polany, które
rozrastając się stworzyły nasz świat. Nasz punkt odniesienia.
Wiata
pod Biskupią Kopą 24.o7.2015r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz