Zawieszony w
przestrzeni – między podróżą, a starym życiem. Czuję strach
przed nieznanym i smutek za przeszłością, której już nie wrócę.
Zagubiony, bez celu, który jeszcze się nie zaczął, a być może
będzie jedynie mrzonką.
Łapiąc się
kurczowo złudzeń, uciekając przed sobą (jak zwykle), wpadam w
pułapki umysłu, wchodzę w ślepe zaułki. Próbuję dotknąć
iluzji, poczuć je.
Niczego nie szukając
- łaknę. Nie pozwalam sobie na pełne poczucie bólu, który mnie
trawi. Oszukuję siebie: „że wszystko w porządku”, „że wiem
gdzie idę i po co idę”. Prawda jest jednak okrutna – nie wiem,
lecz (odruchowo) staram się robić dobre wrażenie.
Kochać mimo bólu,
tracąc nadzieję nie poddawać się. Co mi innego zostaje, jeśli
nie życie, którego może i nie rozumiem, ale jednak odczuwam (mniej
lub bardziej)?
Przez ostatnie 7
miesięcy szukałem rzeczy, które mnie w tym życiu jeszcze dotyczą.
Niewiele tego zostało, choć współuczestniczę w społeczności,
nie identyfikując się z nią za mocno. Owszem czuję korzenie
miasta, w którym się urodziłem, ale nie jest to już moje miasto,
moje życie (skrót myślowy, bo nie ma czegoś takiego jak moje
życie).
Tak wiele iluzji
jeszcze pozostało, choć czasami ukrywają się przede mną,
nakładają maski, maskują się, zmieniają formy, mamią mnie
smakiem świeżości. Tyle porażek życiowych wywiera na mnie swoje
piętno, tyle zaniechań i straconego czasu. Kiedyś na pytanie „kim
jesteś?” odpowiedziałbym: „Nikim”, ale nie jest to już takie
proste. To też fałsz, bo nie mogę zerwać z identyfikacją –
zawsze wyglądam, mam role społeczne, płeć itd.
Jak żyć mimo
bagażu doświadczeń, jak kochać pełnią siebie mimo tylu zawodów
miłosnych, błędów własnych i mijania się z pragnieniami?
Życie ślepca
błądzącego po omacku, nałogowego pijaka, nikotynisty,
seksoholika, który pragnie się z tego wyplątać, a wciąż wpada w
te same mechanizmy: braku i dostatku.
Narodzić się na
nowo, poznawać świat wszystkimi zmysłami z radością dziecka
stawiającego pierwsze kroki. „Wiem że nic nie wiem” - im jestem
starszy, tym bardziej to odczuwam.
Tak więc dalej na
szlak, mimo tego, że nie wiem gdzie jestem i czy miejsce do którego
zmierzam jest moim miejscem. Będę błądził w mroku, do momentu
odkrycia ognia, wewnętrznego głosu, aż usłyszę i znajdę
następną drogę… do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz